To jedna z takich historii, która zdarza się raz w życiu.. W dniu 15 lipca 1993 r., autokar z licealną wycieczką w drodze do Saintes-Maries-de-la-Mer wjechał na teren słynnych mokradeł parku Narodowego Camarque we Francji. Wiedziałem oczywiście, że występowały tam flamingi różowe (Phoenicopterus roseus), stąd od kilkunastu minut siedziałem przylepiony do szyby niecierpliwie skanując cały teren. Niestety autokar pędził przed siebie i o zgrozo nie było w planie wycieczki zwiedzanie tego terenu...Wygrały kościoły i zabytki pobliskiej miejscowości.. Dla nastolatka, zakręconego na punkcie ptaków było to co najmniej frustrujące.. Na szczęście w pewnej chwili pojawiły się rozlewiska, mignęły jakieś zabudowania i na całe długie ...5 sekund zauważyłem dziesiątki różowych ptaków stojących na rozlewiskach... To były upragnione flamingi! Oui!
[... 30 lat później]
Tak się niesamowicie złożyło, że 15 lipca 2023 r., ponownie jechałem tą drogą D570 przez rozlewiska Camarque i tym razem nigdzie się nie śpieszyłem - cel był oczywisty, co nie znaczy, że serce prawie mi nie wyskoczyło z piersi z emocji.. W końcu to było spotkanie z mitycznym gatunkiem i do końca nie dowierzałem, że to się dzieje naprawdę.. Chwila niepewności, nerwowo kupiony bilet wstępu do rezerwatu i Voila! Uff, odczarowany.