Po dotarciu do celu poczatek był obiecujący, bo pierwszym ptakiem była kania ruda (Milvus milvus).
Jednak, po chwili zrobiło się czarno i o ptakach można było zapomnieć na dłuższą chwilę.
Co gorsza, po zakończeniu pogodowego armagedonu, pole które wydawało się bardzo obiecujące było już zajęte...
W tej sytuacji, nie spodziewając się już niczego - ostatnim spojrzeniem przed wyjazdem postanowiliśmy sprawdzić okolicę. Na polu pojawiły się czajki, były też siewki złote i zaraz, - tam są chyba mornele (Charadrius morinellus)!!!
Do ptaków było dobre 300 m., podchodząc nieco udało się stwierdzić aż 16 osobników.
Dropole tego dnia rzeczywiście leciały słabiutko..